"Szał uniesień" ponosi malarza

Zdjęcie dla kartki: Blur dla zdjęcia do kartki:

Wikimedia Commons / domena publiczna

24 kwietnia 1894

Od kilku tygodni Warszawa żyła sprawą wywołującego oburzenie obrazu wystawionego w Zachęcie - Szału uniesień, młodego malarza Władysława Podkowińskiego. Przez 36 dni ekspozycji wystawę zwiedziło 12 tys. osób, a była to galeria tylko jednego obrazu! Budzące skrajne oceny dzieło miało niesamowitą moc oddziaływania. Jak pisał jeden z publicystów, ma ono w sobie jakąś złą siłę, która się udziela przychyl­nemu widzowi i napełnia odrazą dla wszy­stkich dorywczych, tanich i płytkich ocen. Teraz jednak do ogólnego podniecenia doszedł skandal niebywały: autor zaatakował i zniszczył swoje własne dzieło. Nigdy do końca nie wyjaśniono, dlaczego właściwie Podkowiński zdecydował się na taki krok.

Cezary Jellenta chyba dość celnie wyłuskał z rozmów z widzami istotę zainteresowania obrazem:
Młody i elegancki mój przyjaciel, który widział w swem życiu dużo waty, łykał fomalnie ślinkę na widok cudownych, peł­nych kształtów kobiety, wymalowanej przez Podkowińskiogo, i tak się kręcił między ludźmi, jak gdyby chciał czemprędzej dowiedzieć się o jej adresie. Zgadu­jąc, że w gorączkowej swej sensacyi, nie oszczędzi i mnie uniesień i zachwytów, za­gadnąłem pierwszy, kiwając głową:
— To ci świństwo dopiero wystawili! I jeszcze każą sobie płacić za to.
— Znasz się — odparł szybko — a ja ci powiadam, że dużo bym dał, żebym mógł być na miejscu tego konia...


Dla fascynatów dzieła polecamy dłuższy urywek z niezwykle plastycznej z recenzji Szału uniesień pióra Cezarego Jellenty:

Malarz rzucił w przestrzeń wściekły poryw, jak kłąb wi­chru albo głównię pożaru, więc sprawdzać jego linie centymetrem może tylko czło­wiek, który zamiast spozierać w czyjeś ser­ce, liczy guziki. Obraz ten, więcej niż każ­dy inny, ma swoją własną estetykę, bo jest całkiem oryginalny i po prostu każe pić siebie jednym wielkim haustem, a nie są­czyć po kropelce, jak likier. Nie słodycz bowiem spokojnego tworzenia rozlała się po nim, lecz go przenika drgnienie błyska­wicy i drgnienie konwulsyi.
Zwierz czar­ny, szatański, z wywalonym wściekle ję­zykiem, pokryty pianą, z grzywą długą i rozwianą, jak burzliwa chmura Farysowego latawca tchnie siłą, dzikością i polo­tom swego bliźniaka z Apokalipsy. Ma to być niby wcielenie złych namiętności, po­rywających kędyś kobietę — objaśniają nie­którzy. Tylko że on sam zdaje się ulegać woli swej pani i ziać gniewem. Ślepie, ogromne i straszne, wysadzono prawie zu­pełnie z orbity, zwraca ku niej i sądzić by można, że w pętach tej miłosnej furyi uwodzicielki przechodzi męczarnie.
A ona? Przymknąwszy w omdleniu oczy, pozwala niby wzdymać się burzy uczuć w swem ło­nie i straciwszy pamięć świata i ludzi, mknie — dokąd? Sama pewnie nie wie, ale dosyć że pędzi, pół-przytomna, prawie bez­wiednie siedzi na swym czworonożnym demonie i luźno obejmuje jego szyję. Wy­raz jej twarzy to obraz zapomnienia lubie­żnego, albo raczej snu czarownego, w któ­rym dusza, wpatrzona we własną głąb daje się łaskotać widzeniom i czuciom roz­kosznym, jak uściskom i pocałunkom ko­chanka, błagając tylko, żeby trwały jak najdłużej. Jest ona zresztą stworzona do pieszczoty graniczącej z obłędem: posiada ciało cudowne karnacyą i mistrzowskie ry­sunkiem. Nawet widz najmniej obyty z te­go rodzaju postaciami, musi odczuć ten czar, blask, świeżość i złocistość bioder i lędźwi, wytworność konturów. To praw­ dziwy przepych natury, urągający wszel­kiej rzeczywistości...

Obraz zajął poczesne miejsce w kulturze polskiej. Nawiązanie do dzieła Podkowińskiego znajduje się też w słynnym Epitafium dla Wysockiego Jacka Kaczmarskiego:
I w pierwszy krąg piekła mój pierwszy krok!
Tu do mnie! Tu do mnie!
Ruda chwyta mnie dziewczyna swymi dłońmi
I do końskiej grzywy wiąże
Szarpię grzywę - rumak rży!
Ona - co ci jest mój książę?
Szepce mi...
Do piekła! Do piekła! Do piekła!
Nie mam czasu na przejażdżki wiedźmo wściekła!
- Nie wiesz ty co cię tam czeka -
Mówi sine tocząc łzy
- Piekło też jest dla człowieka!
Nie strasz, nie kuś i odchodząc zabierz sny!

Władysław Podkowiński zmarł 5 stycznia 1895, chorował na płuca.
Obraz, odrestaurowany jeszcze w latach 20. XX wieku, dziś znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.

Źródło:
Prawda. Tygodnik społeczny, polityczny i literacki, Nr. 17 z 28 kwietnia 1894.

Fotografia:

Szał uniesień (1894) - obraz Władysława Podkowińskiego - Wikimedia Commons / domena publiczna

Materiały dodatkowe