Katastrofa na schodach kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu

Zdjęcie dla kartki: Katastrofa na schodach kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu Blur dla zdjęcia do kartki: Katastrofa na schodach kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu

Rys. J. Maszyński/POLONA

25 grudnia 1881

„Ponure mieliśmy święta — pisano w Kurjerze Warszawskim — w pierwszy dzień wielkiej chrześcijańskiej uroczystości, w południe samo, u stóp świątyni rozległ się krzyk bolesny, zwiastun okropnego nieszczęścia”.

Południowa msza święta w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu zgromadziła jak zwykle rzesze wiernych, wszyscy stali w ścisku. Już na początku ktoś krzyknął — nigdy nie wyjaśniono kto i dlaczego — „Pali się!”. To spowodowało panikę w tylnych rzędach, wszyscy zaczęli pchać się do wyjścia. Pierwsze rzędy w ogóle na początku nie zorientowały się co dzieje, kontynuowano modlitwę. Świadek zdarzenia opowiadał w Kurjerze Warszawskim:

„Groza katastrofy zdaniem mojem powodowaną była zaparciem się publiczności na schodach, w pierwszym rzędzie, tuż przy chodniku. Nastąpiło coś niewytłómaczonego. Znajdujący się na schodach poplątali się ze sobą, tak iż w żaden sposób nie można ich było wycofać na ulicę. Gdy się tu u dołu duszono, na górze było dość przestronnie. Stojący w pierwszym rzędzie ginęli zdaje się w oczach setek ludzi bez ratunku. Niestety, wszelkie trudy w celu wyrwania duszących się, splątanych, bez ruchu prawie będących okazały się jednak nadaremnemi. Katastrofa spełniła się w ciągu kwadransa”.

Z pobliskiego ratusza nadjechała straż ogniowa, drabinami pomagając wydostać się ściśniętym ludziom. Rannych opatrywano na miejscu bądź odwożono do szpitali św. Rocha i Dzieciątka Jezus. Bilans był jednak tragiczny: w wyniku ścisku w kościele zginęło ponad 20 osób, dziesiątki innych zostały ranne.

Ale to nie był koniec nieszczęść. Nie wiedzieć czemu, po warszawskiej ulicy poszła plotka, że winni nieszczęścia są Żydzi. Jeszcze tego samego dnia po południu zaczęły się antyżydowskie rozruchy. Rozbijano sklepy i stragany żydowskich właścicieli, wielu Izraelitów pobito, dwie osoby zmarły... Ataki trwały aż do 27 grudnia. Ponad 10 tys. Żydów doznało mniejszych lub większych strat materialnych. Cała prasa jednogłośnie potępiła prowodyrów zamieszek, wskazując na ciemnotę, łobuzerstwo, młody wiek uczestników.

Warto podkreślić, że rozruchy antyżydowskie w Warszawie były następstwem dużo szerszego zjawiska, narastającego w Imperium Rosyjskim antysemityzmu. W marcu 1881 r. w wyniku zamachu zginął car Aleksander II, tylko jedna z uczestniczek spisku była Żydówką, to jednak wystarczyło do posądzenia całego narodu o winę za zamach. Zamieszki w Królestwie Polskim i zachodnich guberniach Imperium trwały do 1884 roku. Dla ogółu Żydów był to jeden z ważniejszych impulsów, wzmacniających ruch syjonistyczny, powrotu do Palestyny.

Źródła:
Alina Cała, Asymilacja Żydów w Królestwie Polskim (1864-1897): postawy, konflikty, stereotypy, Warszawa 1989.
Kurjer Warszawski, 1881, nr 290

Mapa

Fotografia:

Rysunek rekonstruujący katastrofę w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu - Rys. J. Maszyński/POLONA